Pośród wielu gwar miejskich poznańska jest najbardziej charakterystyczna. W którym zakątku Polski nie padnie słowo pyra to wszystkim na myśl przychodzi miasto, którego symbolem są koziołki. Oto 5 słów gwary poznańskiej, które są powszechnie używane, a poznaniacy o tym nie wiedzą.
Kejter, szneka z glancem, bimba to słowa, które w powszechnej świadomości poznaniaków są gwarowe, ale kilkukrotnie można się spotkać z sytuacją, że słowo dla nas normalne, codzienne okazuje się zupełnie niezrozumiałe dla mieszkańców innych województw. Studenci pochodzący z Wielkopolski spotykając się z nowymi koleżankami i kolegami z różnych zakątków kraju najczęściej wtedy zaczynają rozumieć, że mówią w nieco inny sposób.
Przykładowa sytuacja: prowadząca na studiach edukacyjnych prosi studentów o zobrazowanie czegoś za pomocą kredek i dodaje, że w razie potrzeby ma ze sobą oszczytko (temperówkę). W tym momencie część studentek zastanowi się o czym mówi pani doktor? Wtrącenie ,,tej” w miejsce przecinka, kropki, wołacza to norma, wystarczy się przejść przez niektóre dzielnice niezbyt uczęszczane przez turystów, by usłyszeć jak mówią lokalsi.
Kolejnym powodem do dumy dla poznaniaków jest nazwa pojedynczego plasterka chleba. Jeżeli mówisz skibka to znaczy, że z Poznaniem masz do czynienia więcej niż inni, a jeżeli kromka to od razu wszyscy się dowiedzą, że ty lub twoi przodkowie pochodzili spoza krainy pyrami i mlekiem płynącej. Powyższe słowa jeszcze są w świadomości poznaniaków ,,tymi naszymi i gwarowymi”, ale jest wiele słów które są powszechnie używane, a mało kto wie, że pochodzą z gwary.
Warta – nasza rzeka, a zarazem miejsce spotkań setek studentów w ciepłe dni. Latem wielu poznaniaków i poznanianek założy KOSZULKĘ NA NARAMKACH. Polacy by na koszulkę bez rękawów nazwali na ramiączku. Poznaniak w tym miejscu wyobrazi sobie, że koszulka wisi na wieszaku.
Kiedy Warta pustoszeje znaczy to, że nadchodzi zima. Choć ostatnimi laty różnie ze śniegiem bywało to każdy kto ma swój dom albo jest właścicielem posesji przy kawałku chodnika, który został zaśnieżony musi użyć SZYPY DO ŚNIEGU. Gdyby Poznaniak poszedł do sklepu budowlanego na przykład we Wrocławiu i poprosił o SZYPĘ to pracownik mógłby się zastanowić czy chce mu podać rękę czy co. W Polsce na ten przyrząd mówi się ,,łopata do śniegu”.
Jak już przy śniegu jesteśmy to najdłużej on utrzymuje się w zamrażalniku oraz w górach. Choć pod Poznaniem jest Dziewicza Góra, ale nie jest zbyt wysoka w porównaniu do małopolskiego krajobrazu. Kiedy poznaniak idzie na piętro, strych albo kładzie coś wysoko to mówi, że idzie albo kładzie coś właśnie DO GÓRY. I nie chodzi tu o dominikanina, który organizował wielkie spotkania młodzieży na Polach Lednickich, ale miejsce gdzie ktoś lub coś się znajduje. Jeżeli usłyszysz, że ktoś ma iść DO GÓRY a nie ,,na górę” to już wiesz skąd pochodzi.
By iść do sąsiada DO GÓRY warto zabezpieczyć swoje mieszkanie za pomocą klucza i zamka. Poznaniacy słyną z oszczędności dlatego nie traci się czasu na ,,zamykanie drzwi na klucz” tylko się ZAKLUCZA. Krótkie, praktyczne słowo, które często słyszy się między poznaniakami.
To, że bimba to tramwaj to od przedszkola uczą małych gzubów (dzieci), ale by spokojnie pojechać do wuja czy babci na innym fyrtlu (okolicy) trzeba ODBIĆ BILET. Warszawiak by pomyślał: ,,co on chce odbić? Zdjęcie czy piłkę i jak?… kawałkiem papieru czy plastiku?”, w Polsce bilet się kasuje. My możemy ODBIĆ piłeczkę z powinnościami biletów i warszawiakowi powiemy, że skasować to można folder na komputerze.
Filip Łuczak